Historia Kanta
W polskiej blogosferze nie brakuje
tytułów budzących wątpliwości interpretacyjne, z których
analizą zapewne miałby problem wybitny, polski językoznawca prof.
dr hab. Jan Miodek. In abstracto, bez powoływania się na
autorytety, mogę stwierdzić transparentnie jedno: Historia Kanta
jest blogiem skierowanym do grupy docelowej +18, aczkolwiek nie ma
technicznego zastosowania wyraźnej bariery wiekowej co do
publikowanych treści. W sumie dostęp do contentu ma każdy
użytkownik internetu. Generalnie blog powinien być wytargetowany w
możliwie jak największe grono odbiorców, jednak od tej reguły
istnieją wyjątki, a wyjątków, jak powszechnie wiadomo, nie można
interpretować rozszerzająco wedle łac. zwrotu: Exceptiones non sunt
extendendae. Świadczy to przede wszystkim, iż nie są to aż tak
intymne zapiski, które z pewnością moglibyśmy określić tematem
tabu.
Kant czyli kto?
Prima facie homonimiczność wyrazu
wskazuje na pierwsze skojarzenie z nazwiskiem Immanuela Kanta, jednak
jest to tylko zbieżność językowa i ułuda, za którą możemy
odkryć iż wyraz kant jest, w domyśle autora, skróconą formą od
słowa kanciarz. Chociaż i to sformułowanie jest niepoprawne
logicznie. Rozważania zostawmy sofistom. Najprościej rzecz ujmując
autor zastosował zamierzony, celowy błąd semantyczny.
Podtytuł: bohater w żyiu opartym
na kantach... możemy
interpretować tylko opierając się na znaczeniu wyrazu kant
sensu largo, gdzie oznacza on według SJP oszustwo,
a cała definicja wygląda następująco:
1.
ostry brzeg, krawędź; rant;
2. potocznie: oszustwo
Tematem
bloga są więc zwierzenia bohatera, podmiotu, który karmi się
oszustwami, inspirują go teorie spiskowe i do świata podchodzi
zawsze z odpowiednio wyważoną dozą sceptycyzmu. Autor jest w stanie
podważyć każdy problem i nie stanowi to dla niego życiowego
dylematu – jednak nie możemy określić go mianem sofisty,
ponieważ w każdym publikowanym tekście jest jakieś ziarnko
prawdy, a w opisach relacji damsko – męskich mamy chyba zbieżny
punkt widzenia.
Kto stoi za kantem?
Istnieje
bardzo duże prawdopodobieństwo, że tytułowy bohater jest porte –
parole autora, ponieważ zdecydowanie dominuje narracja
pierwszoosobowa, która czasami potrafi niesamowicie rozśmieszyć:
Osobiście
mam jeden ręcznik, którym wykonuję wszystkie czynności, nie wiem
czy macie tak samo lecz Ja zawsze stoję przed dylematem kiedy
zaczynam wycierać twarz. Czy to ta strona, którą przed chwilą
wycierałem sobie zadek.
Z
kolei z drugiej strony wyobrażając sobie, że takim tokiem
rozumowania będzie posługiwał się każdy facet około 30, możemy
dojść do bardzo absorbujących wniosków, których, ze względów
estetyki języka, nie będę tutaj publicznie przytaczał.
Generalizowanie
jednak nie jest moją mocna stroną jako umysłu humanistycznego,
więc analizę powinienem zostawić raczej fachowcom w tej
dziedzinie, jednakże reguły wnioskowań prawniczych nie zostawiłyby
w tym temacie suchej nitki.
Intrygujący tytuł
Header
zawiera frazę: kant –
historia (nie) prawdziwa,
która wskazuje, że treści publikowane na blogu nie koniecznie
muszą być stuprocentowo oparte na faktach. Autor umiejętnie
zaznaczył, że miesza prawdę z fikcją, żeby inteligentny
czytelnik wychwycił to co realne, a nieumiejętny odbiorca zwrócił
uwagę na te aspekty, które właśnie są (nie) prawdziwe. W ten
sposób bloger targetuje w potencjalnych czytelników elementami
manipulacji, przy czym kwestia karmienia się tym słowem
pozostawiona jest, wedle uznania autora, zainteresowanym.
Podsumowując
Autor
Historii Kanta bawi się słowem, cynicznie obnaża prawidła życia
codziennego, relacji damsko – męskich, każda sfera życia nie
jest dla niego tematem tabu, aczkolwiek na łamach bloga nie ma
szczególnych treści intymnych. Osoba siedząca przed monitorem
komputera, za pomocą którego powstaje blog, jest stosunkowo młoda
(około 30 lat). Właśnie taki przedział wiekowy podyktowany jest
przez stosowane konstrukcje językowe (niekiedy przerafinowane) czy
bardzo naturalistyczne podejście do świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz